Witajcie,
Dzisiaj szybki wpis o 60-sekundowej maseczce Marion Nature Therapy . Zawiera ocet z malin i koktajl owocowy. 0 % SLS, SLES i parabenów. Do każdego rodzaju włosów, szczególnie wymagających wzmocnienia. Jedno opakowanie starcza na 2 aplikacje. Jest bardzo fajne, z zamknięciem na nakrętkę. Kosmetyk nie wysycha, nie wypływa, można przewozić bezpiecznie. Maseczka ma zapach "świeżych malin" z czym niestety nie mogę się zgodzić - pachnie słodko chemią, nic z maliny.
Za pierwszym razem nałożyłam na 2 min i połączyłam z odżywką Alterrą granat i aloes . Było kiepsko, włosy były cienke wydaje mi się, że uratowała je Alterra. Były przyklapnięte, ale nie było puchu, który mnie prześladuje. Za drugim razem używałam solo i efekty był dobre, ale chyba tylko dla tego, że nie zmyłam dokładnie odżywki fryzjerki.
Wydaje mi się, że na mnie nie działa. Nie ma uczucia nawilżenia podczas mycia, a tym bardziej po. Nie widzę sensu ponownego zakupu, bo nie byłam zadowolona. Jej działanie jest takie dobr, bo działają inne odżywki, z którymi ją łączyłam. Bez nich jej działanie było by kiepskie.
Ja nie kupię drugiego opakowania tej odżywki.
Szkoda, że u Ciebie się nie pisała. Zobaczymy jak będzie u mnie :)
OdpowiedzUsuńno dla kazdego cos dobrego :) ja akurat uwielbiam odzywke garnier awokado:)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad kupnem, ale w końcu ostatecznie zrezygnowałam
OdpowiedzUsuńnigdy jej nie miałam, ale widzę na blogach zdania są podzielone!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jakby sprawdzila sie u mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę, bardzo zależy mi na opiniach o niej :)
OdpowiedzUsuńjakoś nie jestem przekonana do takich masek ;)
OdpowiedzUsuńMam ta maseczkę, ale jeszcze jej nie używałam.
OdpowiedzUsuń