Maseczka z siemienia lnianego

Witajcie,

to kolejna już maseczka z TAGu "październik miesiącem maseczek". Pozostałe to:  

 maseczka Perfecta z kwasami AHA i sokiem aloesowym

Alterra maseczka nawilżająca aloes do skóry suchej i wrażliwej 

I ta  będzie naturalna, robiona własnoręcznie. Dużo czytałam o siemieniu lnianym do włosów. Zrobiłam sobie mój pierwszy glutek (bardzo trafna nazwa) i podczas wieczornego mycie twarzy, po oczyszczeniu mydłem Aleppo, naniosłam żel lniany na twarz. Tak na próbę. Żel zrobił mi przeźroczystą warstwę, podobną do maseczek peel off. Trochę ciągnęła, bardzo szybko zaschła, ok minuty. Plusem dla mnie jest to, że nie spływa, włosy nie wczepiają się w nią, nie kapie, nie ma uczucia mrowienia i wędrowania maseczki po twarzy, bo zasycha. Na pewno będę ją dalej stosować , jeśli będę miała glutka w lodówce. Bardzo lubię ta maseczkę. Siemię lniane będę dzisiaj testować na włosach.

Pierwszy raz stosowałam ją tylko 2 minutki. Bałam się, że może uczulić, wysuszyć lub coś złego zrobić. Efekty był super. Fajnie nawilżona buzia,a jak posmarowałam twarz kremem na noc, to była gładka i nawilżona bardzo długo. Drugi raz nałożyłam na czas porządków ok 20 min. Bardzo fajna bo jej nie uczuć na twarzy i można o niej po prostu zapomnieć a one będzie działać. Efekty był takie same jak po 2 minutach. 

Ja zrobiłam trochę na oko:
1 łyżkę siemienia zalałam pół szklanki wody (na oko bo nie mam w domu żadnej normalnej szklanki i lałam z tej do drinków). Zagotowałam i tego nawet nie pilnowałam bardzo, samo się gotowało ok 15-20 min. Też na oko, bo obiad robiłam w tym czasie. Od razu przecedziłam przez sitko, bo potem może być trudno. Teraz stoi w kubku w lodówce i czeka na swoją kolej. Głupi ma zawsze szczęście, dopiero po tym naczytałam się, że glutki komuś nie wyszły, są za rzadkie, za gęste.